Staram się oglądać jak najmniej telewizji, jeżeli jednak to robię, ze smutkiem zauważam coraz większy spadek jakości proponowanej tam rozrywki. Jednym słowem, ludzie karmieni są totalnymi bzdurami w licznych paradokumentach, a co najgorsze – duża część widzów trwa w przekonaniu, że to, co widzą, jest prawdą, a nie efektem zbyt dużej ilości mieszanki fantazji i środków odurzających przyjmowanych przez reżysera. Co gorsza, nawet oglądając w dwóch różnych stacjach wiadomości na temat tego samego wydarzenia, można otrzymać dwie zupełnie różne, często sprzeczne informacje. Jednak nie o tym będzie dziś w artykule. Chciałbym powiedzieć kilka słów na temat tego, jak zagraniczne oraz nasze, polskie seriale o detektywach wpływają na postrzeganie mojego zawodu, a nawet na wymagania, jakie stawiają przede mną klienci. Czym więc jest efekt CSI?
Pierwotnie mianem efektu CSI określano zjawisko polegające na nierealnych oczekiwaniach ławników wobec dowodów i technik śledczych w USA. Obecnie zakres tego pojęcia znacznie się rozszerzył i tym mianem możemy nazwać „ogólny wpływ seriali kryminalnych na społeczne postrzeganie wymiaru sprawiedliwości, kryminalistyki oraz naukowych dowodów przestępstwa i jego sprawcy”.
Ośmielę się stwierdzić, że praktycznie każdy z nas, chcąc nie chcąc, słyszał o słynnym amerykańskim serialu zatytułowanym CSI, przedstawiającym śledczych w trakcie rozwiązywania kryminalnych zagadek w różnych częściach amerykańskich miast, jak Miami, Las Vegas czy Nowy Jork. Od lat panuje moda na tego typu seriale, mają one ogromną oglądalność, więc telewizje tworzą je na potęgę. Wraz z ich sukcesem pojawiło się zjawisko zwane efektem CSI, o którym dzisiaj mowa.
Efekt CSI to tworzony przez telewizyjne seriale mylny obraz działania śledczych, którzy rzekomo są w stanie bardzo szybko zebrać wszelkie ślady oraz za pomocą różnych tajemnych technologii w spektakularny sposób zidentyfikować sprawcę. Drugim przejawem tego efektu jest nagły ogromny wzrost zainteresowania tematami związanymi z kryminalistyką, przez co odnotowano znacznie większe zainteresowanie tym zawodem. Niestety osoby, które zaczynają z nim przygodę, zderzają się ze smutną rzeczywistością, która pokazuje, jak trudna, skrupulatna i finalnie mało widowiskowa jest to praca. W skrócie – efekt CSI to obraz śledczego, który jest nieomylnym bogiem kryminalistyki i każdego przestępcę potrafi złapać w kilka chwil. Nie mówiąc już o tym, że w serialach każdy zna się na wszystkich dziedzinach nauk sądowych, a na samym końcu zakuwa przestępcę w kajdanki. Tak to nie działa, proszę państwa. Niestety.
W Polsce policjanci bardzo często odczuwają efekt CSI, który nazywają za rodzimym serialem: efektem W-11. Osoby poszkodowane na skutek jakiegokolwiek przestępstwa, gdy po raz pierwszy mają kontakt z policją, odczuwają ogromne rozczarowanie, że ich sprawa nie została tak obsłużona jak w serialu, w którym w jednym odcinku rozwiązuje się najbardziej skompilowane zagadki. Niesłusznie cierpi na tym zaufanie obywateli do policji – fikcja zderza się z prawdziwym, trudnym życiem. Myślę, że każdy, kto choć raz zetknął się z ciężką pracą technika kryminalistyki, wie, że wykrywanie i zabezpieczanie śladów na miejscu przestępstwa jest bardzo mozolne i długotrwałe, a co najważniejsze – nie zawsze udaje się w jego wyniku zebrać jakiekolwiek przydatne ślady.
Tego typu seriale realizowane są w sposób próbujący łechtać ego widza, dyskretnie podsuwając mu trop do wykrycia zbrodniarza danego odcinka, co buduje w odbiorcy poczucie, że nadawałby się na śledczego oraz świetnie radzi sobie w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Chyba już się przyzwyczailiśmy, że w Polsce wiele osób ma się za specjalistów od wszystkiego: piłki nożnej, polityki… Czemu więc nie mogą być samozwańczymi specjalistami z zakresu kryminalistyki?
Główną częścią tego wpisu nie są jednak rozważania o tym, jak efekt CSI wpływa na pracę policjantów. Skoncentrujemy się na zawodzie prywatnego detektywa. Nigdy nie oglądałem polskich seriali o detektywach, ponieważ są one emitowane w godzinach mojej pracy (moja partnerka mówi, że w pracy jestem cały czas, ale ten fakt pomijam). Nie będę wyolbrzymiał problemu – mam to szczęście, że duża część klientów, którzy do mnie trafiają, zna realne możliwości detektywów. Zdarzyło mi się jednak, że pary razy klienci mówili, że u Malanowskiego lepiej rozwiązaliby tę sprawę.
Postanowiłem więc się przymusić i zasiąść przed telewizorem, by obejrzeć kilka odcinków o różnych polskich detektywach. Już po pierwszym odcinku musiałem się wspomóc szklankę whisky, niestety nie wszystko da się ścierpieć na trzeźwo.
Każdy z obejrzanych przeze mnie seriali ukazał pracę prywatnych detektywów w sposób sensacyjny i w bardzo niewielu elementach zgodny z prawdą. Wiele czynności wykonywanych przez bohaterów seriali o detektywach na każdym kroku łamało prawo. W jednym z odcinków udało mi się naliczyć przynajmniej siedem momentów prezentujących działania, za które detektywi w prawdziwym życiu naraziliby się na konsekwencje prawne. Po każdej tak poprowadzonej sprawie straciliby licencję.
Aby nie być gołosłownym, przytoczę kilka bardzo jaskrawych przykładów. Pierwszy – jeden z najcięższych przypadków, który powtarza się praktycznie za każdym razem, i to w różnych serialach. Prywatny detektyw dzwoni do kolegi, który jest w czynnej służbie w policji, i prosi go, aby sprawdził mu kilka informacji w KSIP-ie (Krajowym Systemie Informacyjnym Policji). Na dodatek robi to bez żadnej dyskrecji, choć to nie ma żadnego znaczenia, bowiem policjantowi za przekazanie takich informacji grozi odpowiedzialność karna, a i detektyw otrzymałby zarzuty. Następnie detektywi ruszają w teren do jakiegoś mieszkania, które jest zamknięte, więc za pomocą wytrychu otwierają drzwi i umieszczają w nim kamery i podsłuch. Gdyby tak było, każdy chciałby mieć licencję detektywa – istna bezkarność. Idziemy dalej: w prawie każdym z odcinków detektywi biegają z ostrą bronią, wymachując nią gdzie popadnie. Proszę mi wierzyć, takie rzeczy nawet w Teksasie nie miałyby miejsca.
Na koniec tego wywodu chciałbym napisać o jednym pozytywnym aspekcie seriali typu Malanowski i partnerzy. Pozytyw jest taki, że w ogóle się mówi o komercyjnym rynku usług szeroko rozumianego bezpieczeństwa i o tym, że istnieją tacy ludzie jak prywatni detektywi, którzy są w stanie pomóc człowiekowi, jeżeli przyjdzie do nich z problemem. To niestety jedyny plus. Wszystko, co się dzieje na ekranie, jest kolosalnie przerysowane i musi takie być, żeby zainteresować widza.
Niestety klienci, którzy oglądają zbyt wiele seriali o prywatnych detektywach, mają czasem – delikatnie mówiąc – mylne przekonania co do tego, jak ta usługa będzie realizowana. Przychodząc do agencji detektywistycznej, mają już w głowie stworzony cały scenariusz działania oraz to, w jaki sposób za ich sprawę weźmie się detektyw. Jeżeli prywatny detektyw proponuje inne rozwiązanie ich problemu, są niezadowoleni, ponieważ uważają, że można to załatwić o wiele łatwiej. Tyle że nie wiedzą jednego o czynnościach, które wybrali – są one zwykle nielegalne i przyniosłyby nie tylko detektywowi, ale także im więcej potencjalnych problemów karnych niż zysków. Każdy profesjonalny detektyw w pierwszej kolejności chce zapewnić bezpieczeństwo działania swojemu klientowi oraz sobie.
W skrajnych przypadkach klienci stwierdzają, że detektyw nie chce wykonać danego działania nie z powodu ograniczeń prawnych, ale np. braku umiejętności. Do najczęstszych nierealnych wymagań stawianych detektywom należą: włamanie się do pomieszczeń i przeprowadzenie przeszukania, nielegalny montaż urządzeń podsłuchowych czy nawet porwania rodzicielskie. Zawsze podkreślam w rozmowie z klientami, że większość ich problemów da się rozwiązać legalnymi metodami, potrzeba do tego tylko zaufania oraz odpowiedniej wiedzy i doświadczenia detektywa.
Czasem w otchłani bylejakości przez przypadek udaje się przemycić kilka ciekawych elementów dających wskazówki na temat… maskowania śladów. Szczególnie ciekawy wydaje mi się efekt zamiłowania niektórych osób do książek szpiegowskich. Chcą potem wczuć się w rolę i szukają wszędzie zagrożeń oraz ewentualnych osób, które mogłyby je śledzić. Nie zdarza się to często, jeżeli jednak z tego typu ludźmi spotkamy się podczas czynności zawodowych, mogą być niewdzięcznymi obiektami do obserwacji, bowiem zwykle są na jakimś poziomie wtajemniczenia – minimalnym, ale jednak. Choć muszę powiedzieć, że serialowe przedstawianie obserwacji detektywistycznej także bardzo odbiega od realiów.
Ludzie chcą wierzyć, że tak sprawnie i efektownie wygląda praca organów ścigania oraz że są one w stanie zawsze i niezwykle szybko rozwiązać zagadkę każdej zbrodni. Szkoda, że nie odstrasza to samych przestępców, którzy nie wierzą w serialową legendarną skuteczność śledczych. Jak mówią specjaliści z zakresu kryminologii: „nie wymiar kary, ale jej nieuchronność jest czynnikiem najbardziej odstraszającym przed przestępstwem”.
Na bazie własnych doświadczeń postanowiłem opisać kilka najczęściej spotykanych mitów związanych z zawodem detektywa. Mam nadzieję, że ich lektura będzie ciekawa, ale zarazem osoby, które nie miały wcześniej wiele wspólnego z zawodem detektywa, będą mogły na ich podstawie dowiedzieć się kilku rzeczy. Pamiętajmy jednak, że w każdym micie zawsze znajduje się cząstka prawdy – czasem większa, a czasem mniejsza. Są pewne tajniki tej pracy, o których żaden profesjonalny detektyw nie opowiada, i niech tak pozostanie.
Niestety nie. Żaden z długo działających na rynku, nawet najlepszych detektywów nie jest w stanie potwierdzić, że każda prowadzona przez niego sprawa zakończyła się sukcesem, jakiego oczekiwał klient. Zacznijmy od tego, że jeżeli mamy do czynienia z dobrym prywatnym detektywem, nie przyjmie on sprawy od klienta, jeżeli będzie uważał, że nie może mu pomóc. Niestety przyjmując zlecenie, detektyw nie ma pewności, czy informacje mu przekazane są kompletne, a także czy klient niczego nie ukrywa lub co gorsza – czy nie wprowadza go w błąd. Podczas realizacji czynności detektywistycznych pojawia się wiele czynników zewnętrznych, które nie są bezpośrednio zależne od detektywa – nie wszystko można przewidzieć. Pamiętajmy także, że doświadczony detektyw już po wstępnym rozpoznaniu większości spraw będzie w stanie powiedzieć, jakie są jego zdaniem realne szanse na sukces.
To chyba jeden z moich ulubionych mitów. Czasem to miłe, że ludzie myślą, iż dysponujemy sprzętem o ponadprzeciętnych możliwościach, niestety różnie z tym bywa. To prawda, że każda dobra agencja detektywistyczna stara się mieć najlepszy oraz najnowocześniejszy sprzęt, który będzie wspomagał ją w realizacji czynności. Nie można jednak oczekiwać, że sprzęt ten wykona całą pracę. Dużą rolę odgrywają w tym zawodzie umiejętności, a na drugim miejscu jest odpowiedni sprzęt, bez którego oczywiście również nie da się realizować dużej części zleceń. Pamiętajmy jednak, że najpierw jest człowiek, potem dobry sprzęt.
Niestety detektyw nie ma zbyt wielu uprawnień, a w zasadzie posiada tylko jedno specjalne, jakim jest możliwość legalnego gromadzenia oraz przetwarzania danych osób trzecich, które są przedmiotem zlecenia – bez konieczności otrzymania od nich zgody. Dlatego też ktokolwiek uważający, że uprawnienia detektywa są zbliżone do policyjnych, niestety nie ma racji. Nie mówiąc już o możliwościach służb specjalnych.
*
Klienci, którzy pojawiają się na progu mojej agencji detektywistycznej, są coraz bardziej świadomi tego, jak może im pomóc detektyw. Zanim do mnie przyjdą, odbywają zwykle spotkanie z prawnikiem, który mówi im pokrótce, jak detektyw zadziała w danej sprawie. Jak widać, zwiększanie świadomości na temat zawodu detektywa zawdzięczamy także prawnikom, którzy z nami na stałe współpracują i starają się pohamować wszystkie szalone pomysły klientów. Należy zawsze pamiętać, że rozsądny detektyw działa zgodnie z prawem i na spotkaniu z klientem przeprowadza pełna analizę tego, co może zrobić w danej kwestii, tak aby klient już na samym początku miał świadomość, czego może oczekiwać oraz za jakie czynności realnie płaci. Ze smutkiem muszę przyznać to, co wynika z relacji zaprzyjaźnionych kancelarii oraz niektórych klientów. Zdarzało im się współpracować z detektywami niejako próbującymi wykorzystywać serialowe mity i na tej podstawie obiecywać niestworzone rzeczy. Tego typu działania są zawsze sprzeczne z etyką zawodu, a w większości przypadków wyczerpują znamiona przestępstwa.